Nauka reżyserii, czyli budzenie świadomości warsztatowej
Z Robertem Glińskim, reżyserem i pedagogiem, o nauce w Gdyńskiej Szkole Filmowej i radach dla chcących przystąpić do tegorocznego naboru do GSF rozmawia Katarzyna Gumowska.
KG: Co jest podstawą programu nauki w Gdyńskiej Szkole Filmowej?
RG: Akcent postawiony jest na praktykę, bo GSF to szkoła zawodowa – absolwenci muszą potrafić zrobić film dokumentalny i fabularny. W pracy nad „fabułą” skupiamy się na podstawach, takich jak pisanie scenariusza oraz praca z aktorem. Drugi duży obszar nauki poświęcony jest filmom dokumentalnym: od poszukiwań tematu, sportretowania człowieka czy wydarzenia, aż po zrobienie własnego filmu. Ale po to, żeby kręcić filmy, adepci reżyserii muszą najpierw posiąść umiejętności techniczne. Myślę tutaj o sztuce operatorskiej i nagrywaniu dźwięku oraz o montażu. To są absolutne fundamenty warsztatu. Do ćwiczeń dołożone są zajęcia teoretyczne z historii filmu polskiego i światowego, mamy także zajęcia z fotografii i kilka innych, które nazwałbym przedmiotami pomocniczymi.
KG: Czyli po skończeniu szkoły można zarówno pracować w przemyśle filmowym jak i w telewizji?
RG: Sądzę, że tak. Absolwenci potrafią przy pomocy kamery – używając medium filmowego i telewizyjnego wyrazić to, co myślą a także opowiedzieć historię.
KG: Czy ma Pan jakieś rady, sprawdzone rozwiązania dla osób, które przygotowują się do rekrutacji?
RG: W całym procesie rekrutacji staramy się znaleźć osoby otwarte na nowe doświadczenia i komunikatywne. Nie szukamy konkretnych umiejętności filmowych, choć ludzie, którzy się do nas zgłaszają, czasami już je mają. Fachu można się nauczyć, więc ponad wszystko chodzi o otwartość umysłu, kompetencje analityczne, wyciąganie wniosków, zdolności komunikacyjne i „energię” w rozmowie. A cała reszta, czyli artyzm, talent czy też jakieś predyspozycje dopiero potem, w trakcie studiów, albo się budzą albo nie.
KG: Czyli nie trzeba mieć wcześniej skończonych studiów, udokumentowanych umiejętności – choćby fotograficznych – żeby się zgłosić i mieć szansę dostać się do szkoły?
RG: Nie. W teczce, którą trzeba złożyć, aby przystąpić do rekrutacji, mogą się znaleźć materiały amatorskie czy też pierwsze próby reżyserskie. Oczywiście dobrze jest, jeżeli ktoś ma jakieś doświadczenie za sobą, bo jest później na czym pracować. Ale absolutnie nie muszą to być studia ani rzemiosło fotograficzne. Jeśli przyjrzymy się naszym obecnym słuchaczom, to mamy kogoś, kto robił studia fotograficzne, ale mamy także dziennikarzy, oraz studentkę ASP, studentkę uniwersytetu, był także chłopak dopiero rok po maturze. Tak więc są to bardzo różni ludzie. Myślę, że zawsze, jeśli człowiek coś robił, otarł się o jakieś wcześniejsze doświadczenia, to tym lepiej, bo umiejętności reżyserskie w dużej mierze polegają na otwartości, umiejętności komunikacji a przede wszystkim na potrzebie kontaktu.
KG: Co dla Pana, jako pedagoga, jest najistotniejsze w nauczaniu zawodu filmowca?
RG: Przychodzi mi tu na myśl pewna zasadnicza kwestia: rozbudzenie świadomości warsztatowej. To znaczy, że ktoś, kto kończy szkołę filmową musi posiadać aparat warsztatowy, żeby budować narrację, ale także powinien zdawać sobie sprawę, że przez konkretne użycie kamery osiągnie określony efekt. W związku z tym potrafi przeanalizować, czy taki rezultat na ekranie jest właściwy, czy nie. Bo w tym zawodzie nie ma przypadkowości. Jeśli student, a później młody filmowiec, o tym wie, jest w stanie świadomie, za pomocą środków filmowych, opowiadać historię.
KG: Okres nauki w GSF jest bardzo krótki – trwa tylko dwa lata. Studia filmowe trwają pięć lat. Zapytam więc nieco przewrotnie, czy w ciągu dwóch lat można nauczyć się reżyserii?
RG: Myślę że tak, bo to bardzo indywidualna kwestia, zależąca od osobowości. U podstaw leżą jednostkowe predyspozycje, chłonność wiedzy, nastawienie do nauki i oddane się sprawie. Jeśli ktoś bardzo pragnie kręcić filmy, poważnie podchodzi do zadań szkolnych, to myślę, że dwa lata intensywnej pracy wystarczą. Studia filmowe trwają dłużej, bo obudowane są dużą ilością programu dodatkowego, związanego z naukami teoretycznymi, historią sztuki czy historią filmu. Ta wiedza jest bardzo istotna, ale ostatecznie da się tę ścieżkę pokonać samemu. Można chodzić na zajęcia z historii filmu, ale można także samemu tę historię poznać – dużo czytać, a przede wszystkim – oglądać. Są tacy słuchacze, którzy dużo oglądają i później są w stanie wyłapać, że w filmie Hasa to było zastosowane takie rozwiązanie, a u Morgensterna inaczej i dało to taki efekt. Szukają tym samym swojej drogi, sami wiedzą co im się podoba a co nie, a nade wszystko – co do nich przemawia. Studia wyższe i szkoła zawodowa to dwie różne drogi, jednak ostatecznie obie prowadzą do tego, żeby na ekranie powstał film – ładny film.
KG: Dziękuję za rozmowę.