Prostota, folklor, kolor, energia

Marta Grabicka – aktywna malarka, autorka oryginalnych grafik z wykorzystaniem kolażu, wideoklipów, a przede wszystkim…stawiająca pierwsze, odważne kroki reżyserka filmowa. Opowiada Paulinie Wróbel o swoich inspiracjach i pomysłach na kino.

Prostota, folklor, kolor, energia

Paulina Wróbel: Zajmujesz się malarstwem, fotografią, filmem, tworzeniem wideoklipów – która z tych dziedzin jest Ci najbliższa?

Marta Grabicka: Od dawna rysuję i maluję, więc myślę, że to jest – może nie najważniejsza, ale najbardziej ze mną powiązana dziedzina – od tego wzieła się cała reszta. Pomijając okres dzieciństwa kiedy mama zawalała mnie farbkami, kredkami, plastelinami to w pełni świadomie najpierw zaczełam robić zdjęcia,wywoływać negatywy i odbitkiw ciemni.Wtedy mialam naście lat i bardzo chciałam, żeby moje zdjęcia były pełne treści, żeby były o czymś. Na przykład pierwsza sesja, jaką zrobilam, moją pierwszą lustrzanką analogową, była na temat aborcji… Odpowiednio spreparowałam moje lalki Barbie z tej okazji. Potem coś na temat śmierci – cmenatrze, zgniłe jedzenie. Raczej mroczne klimaty. Poszłam na studia, wydział malarstwa. Ten wybór to dalszy ciąg braku pokory. Wiadomo od zawsze, że malarze i rzeźbiarze łatwo w życiu nie mają. Wtedy mi to imponowało. Więc po zdjęciach intensywnie zajęłam się malowaniem. W moich pracach nigdy nie było tego, co w zdjęciach. Zawsze starałam się, żeby były radosne i niekoniecznie wypełnione ideologią. Chyba poprostu mroczny okres dorastania przerodził się w akceptację i chęć oduczuwania radości. Dlatego też używam bardzo intensywnych kolorów. Na trzecim roku myśl o braku pracy w przyszłości i potrzeba zmian bardzo zaczęły mnie przygniatać. Wybór filmu to po części wynik racjonalnego myślenia połączonego z dalszym rozwojem. A że czytając gazete natknełam się na ogłoszenie o pierwszej pomorskiej szkole filmowej uznałam, że to znak. Nie myliłam się – to byla dobra decyzja. Mimo że jestem na początku drogi filmowej zauważam dużo pozytywnych zmian w moim życiu, dużo motywacji do pracy.

PW: Jakie są twoje malarskie inspiracje?

MG: Cenię sobie prostotę, szczerość, brak socjologicznego nadęcia w malarstwie. Dlatego też bardzo lubię prymitywne malarstwo takie jak Nikifor, Celnik Rousseau, Andre Butzer czy wszystkie malunki pieczałowicie wymalowane przedstawiające świętych. Oczywiście Jean-Michel Basquiat również trafia w moje upodobania.
Bardzo lubię filmy, w  których obraz jest podobny do malarstwa abstrakcyjnego – przebija się mnóstwo kolorów, dużo światła. Kadr jest niesamowicie przemyślany, pokazuje coś inaczej niż widzimy to zazwyczaj. Takim filmem jest „Control” Jarmusha albo „Enter the void” Gaspara Noego. Za obraz i treść bardzo cenię ostatnio „Drzewo życia” Terrence’a Mallicka.
Podoba mi się sztuka, która jest bajkowa. Chciałabym, żeby to, co robię, było właśnie takie – bajkowe, ale nie pozbawione realistycznej goryczki.

PW: W twoich obrazach rzucają się w oczy symbole religijne, fragmenty ikon, postaci biblijne; często łączysz sacrum z elementami popkulturowego kiczu – jak to interpretować?

MG: Rzeczywiście, w moich grafikach jest dużo symboli religijnych. Są one bardzo kolorowe, często w formie kolażu. Niekiedy wklejam zdjęcia miłosne, pocałunki itp. To wszystko może wydawać się kiczowate, wcale się tego nie wypieram. Tak samo w kolażach i grafikach komputerowych: kiedy pojawiają się tam symbole religijne  – ma to być ładny, kolorowy przekaz tylko i wyłącznie tego, co we mnie siedzi, nie opowiadam, tak jak kiedyś w zdjęciach, o socjologii. I chociaż niektóre z nich są odrobinę mroczne, dziwne, to może jest to jakiś smutek, zawód, który we mnie gdzieś siedzi. Mimo wszystko staram się to zdominować kolorem i radosną symboliką np. ptaki, syreny. Myślę, że religia powinna się kojarzyć z radością, więc czemu nie łączyć jej ze sztuką? Teraz robię walizkowe, przenośne kapliczki. Mam nadzieje, że bedzie można je zobaczyć niedługo w galerii „Warzywniak” w Oliwie.

PW: Czyli to nie jest tak, że atakujesz?

MG: Absolutnie nie! Zresztą tam nie ma żadnej ideologii poza moją intuicją. Ani w moich obrazach, ani w grafikach. W przyszłości chciałabym, żeby moje filmy nie były jednoznaczne, żeby były magiczne, a jednocześnie opowiadały o emocjach, jakie dotyczą każdego człowieka. Tymczasem staram się zrobić etiudę bardzo zrozumiałą, ciekawą wizualnie i o historii mi bliskiej. Dopiero się uczę, a muszę przyznać, że film, począwszy od scenariusza jest piekielnie trudną pracą.
 
PW: Twoje grafiki są bardzo oryginalne. Przyznam, że nie spotkałam się wcześniej z grafikami podobnych do twoich. One rzeczywiście robią wrażenie!

MG: Mnie się podoba prostota, którą staram się przemycać we wszystkim, co robię. Bardzo lubię elementy folkloru, kolor i energię. Lubię jak coś jest „jakieś” – żywe i przyciąga wzrok.

PW: W takim razie, czy wyobrażasz sobie kiedykolwiek nakręcić czarno-biały film?

MG: Nie. Nigdy o tym nie myślałam, nie przeszło mi to nawet przez myśl. Ale… nigdy nie mów nigdy.

PW: Robisz także teledyski.

MG: Można je zliczyć na palcach jednej ręki. nie mogę powiedzieć, że wiążę przyszłość z robieniem teledysków, bo do końca tego nie czuję, bardziej działa to na zasadzie „wymiany koleżeńskiej”. Ostatnio powstał teledysk punkowy zespołu Ctrl-X,”Garniec prawdy”. Można zobaczyć go na mojej stronie. Robiłam go dla znajomego, który w zamian za klip zrobił mi tatuaż.

PW: Jak wygląda twój dorobek filmowy? Widziałam twoje etiudy dokumentalne obrazujące ludzką  starość i pierwsze kroki stawiane przez nowonarodzone dzieci. Czy to jest całościowy projekt – coś na kształt „drzewa życia”?

MG: Tak, ma z tego powstać piętnastominutowy film dokumentalny, z myślą o zbliżającym się dyplomie w Gdyńskiej Szkole Filmowej. Jestem w trakcie przygotowań dokumentu, którego tematem ma być życie człowieka, jego przemijanie, to, jak zmienia się jego percepcja tego, co jest najważniejsze. Chciałam zarejestrować wszystkie etapy ludzkiego życia – od momentu narodzin, poprzez okres niemowlęcy, dojrzewanie, aż do starości. Na razie jestem na etapie filmowania małych dzieci, które zaczynają poznawać nowych ludzi – na dniach zaczynam filmować w przedszkolu. Obecnie skupiam się na momencie, kiedy dzieci wychodzą z domowych pieleszy i spotykają zupełnie nowych, obcych ludzi. Niestety jestem trochę unieruchomiona, gdyż moją kamerę ma dziewczyna, która czeka na narodziny swojego dziecka, by nagrać pierwszy krzyk dziecka. Czekamy na rozwiązanie.

Zanim zaczęłam realizować ten projekt umieściłam ogłoszenie na trójmiejskim portalu o tym, że potrzebuję kobiet w ciąży i tych z małymi dziećmi do realizacji filmu. Zgłosiło się około 130 kobiet, z czego do zdjęć wybrałam ponad 20. Spotkałam się z nimi, co dało mi dużą dawkę pozytywnej energii, nakręciłam z nimi potrzebny materiał, a teraz czekam, żeby ruszyć dalej.

Filmy z ludźmi starszymi zostały zrealizowane osobno. Jest jeden filmik z moją babcią, który de facto powstał jako pierwsze ćwiczenie w Szkole Filmowej. Drugi natomiast zrealizowałam na zaliczenie roczne. Te fragmenty nie zostaną jednak wykorzystane w całościowym projekcie. Planuję nakręcić kilka scen w Domach Spokojnej Starości, porozmawiać z tymi ludźmi, obserwować ich przez chwilę. Chciałabym żeby był to kreacyjny film, jak pewnie wielu młodych ludzi pretendujących do bycia dokumentalistą, moimi filmowymi idolami w tej dziedzinie są Bogdan Dziworski, Wiszniewski i nowoczesny Eliot Rausch. W mojej produkcji dyplomowo-dokumentalnej nie ma jednego głównego bohatera – będą ich dziesiątki,  jeżeli nie setki. Dźwięk ma być zaskoczeniem – na początku bicie ludzkiego serca, potem trochę ciszy… Ważną koncepcją mojego filmu jest pytanie, które stawiam każdemu z bohaterów: Co jest dla nich najważniejsze? Ma to służyć porównaniu wartości ludzkich na przestrzeni mijających lat. Jak słusznie zauważyłaś, film „Drzewo życia” był dla mnie inspiracją, staram się podpatrywać z niego układ kadrów, światło.

PW: Podobno reżyserzy, których szczególnie cenisz to Darren Aronofsky, Ingmar Bergman, Tim Burton. Co z nich czerpiesz? Jakie są twoje pomysły na kino? Co warto pokazywać w kinie?

MG: Zarówno Aronofsky jak i Burton są dla mnie przykładami tego odrealnienia, o którym wspominałam przy okazji malarstwa. Wydaje mi się, że sztuka powinna dawać oddech od szarości życia i nie powinna się skupiać na socjologicznych aspektach. Ci dwaj reżyserzy są dla mnie oddechem, odskocznią, bajkowością, jaką chciałabym sama tworzyć. Bergmana lubię za ogólny klimat jego filmów – jest zdecydowanie bardziej statyczny, wolny, jego kino to pewien rodzaj teatru – dużo rozmów, psychodramy, to też mnie pociąga. Bardzo podoba mi się ostatni film Mariusza Grzegorzka „Jestem twój”,  gdzie ta teatralność też się uwidacznia, a także filmy, do których dialogi pisane są trzynastozgłoskowcem, tak jak „Senność” Magdaleny Piekorz. Ale na to się na razie nie porywam, bo zdaję sobie sprawę, że do tego trzeba mieć spore doświadczenie.

PW: W związku z trwającą rekrutacją do Gdyńskiej Szkole Filmowej, chciałabym spytać o samą szkołę – jak wyglądają zajęcia, jakie możliwości szkoła daje studentom?

MG: Gdyńska Szkoła Filmowa daje możliwości spotkania wielu ciekawych ludzi – nie tylko na zajęciach. Odbyłam na przykład praktyki na planie Polsatowskiego serialu ”Linia Życia”. W moim przypadku okazja do poznania niezwykłych postaci trafiła się również przy tworzeniu dokumentu. W zeszłym roku, dzięki zadaniom wyznaczanym przez szkołę, poznałam wielu ludzi. GSF ma kompetentną kadrę. Oprócz głównego celu, jakim jest nauczenie się i zrobienie dwóch świetnych filmów, nie da się ukryć, że dzięki nauce w Gdyńskiej Szkole Filmowej otworzyły się przede mną także ścieżki zarobku – zlecenia filmowe. Na pewno jest tu miejsce dla osób twórczych, ukierunkowanych na działanie, zdeterminowanych i z otwartą głową na świat.

PW: Dziękuję za rozmowę.

  • Oświadczenie Gdyńskiej Szkoły Filmowej dotyczące artykułu prasowego z dnia 18.11.2024 r. opublikowanego na portalu OKO.press

  • Pragniemy zdecydowanie podkreślić, że nie ma i nie będzie naszej zgody na jakiekolwiek zachowania przemocowe wobec naszych Studentek i Studentów. Dołożyliśmy wszelkich starań, aby na podstawie posiadanej przez nas wiedzy pomóc naszej Studentce, dzisiaj – Absolwentce w sytuacji, w jakiej się znalazła. Bezpośrednio po opisanym w artykule zdarzeniu poprosiliśmy o pomoc psychologa, który był do dyspozycji Studentek i Studentów. Wdrożyliśmy także kodeks etyczny obowiązujący w Gdyńskiej Szkole Filmowej („GSF”) do chwili obecnej.

Więcej aktualności